Munia rośnie jak na drożdżach. Sama
nie mogę uwierzyć, że ledwo rok temu był całkowicie zależnym
ode mnie pędrakiem, a dzisiaj ma już własne zdanie na każdy
temat. Już nie jest zaślinionym i pachnącym ciepłym mleczkiem
noworodkiem, tylko małym chłopcem, chuliganem.
Nosi luźne spodnie, trampki, wie gdzie sroczka kaszkę warzyła i ma wysoki poziom asertywności
bo jedyne co mówi to „nie”.
Po pierwszych urodzinach wzięło mnie na sentymenty. Cieszę się z każdego jego postępu i coraz większej niezależności. Jednak zmiany następują tak gwałtownie i w tak ekspresowym tempie, że postanowiłam jakoś je usystematyzować i popakować sobie na potem. W zasadzie chciałabym zachować wszystko od pierwszej czapeczki, skarpeteczki, kocyka począwszy na śliniaku poplamionym pierwszą zupką skończywszy, ale to chyba nie do końca taki super pomysł. Zaraz po narodzinach Munia dostał od babci Album Dziecka. Okazał się on strzałem w dziesiątkę. Nie uzupełniałam go pilnie i skrupulatnie, jednak wszystkie najważniejsze wydarzenia zostały w nim odnotowane. Dzięki temu będę mogła z dokładnością niemal co do dnia i godziny powiedzieć Muni, kiedy wyszły mu pierwsze ząbki, a kiedy pierwsze kroczki, o ile kiedykolwiek będzie go to interesowało. Jeżeli nie to zapewne pewnego dnia będzie miał żonę, a my już się tam razem dogadamy.
Album sam przypomina co warto odnotować, jednak nie daje zbyt wiele miejsca na inwencję własną. Dlatego jako matka ciut szalona, założyłam Muni adres email. Piszemy do niego z tatą co jakiś czas. O nim, o nas, o tym co słychać, co zbroił i ile nabił sobie guzów.
W planach jest, że hasło do konta Munia dostanie na osiemnastkę. W tej chwili wydaje mi się to tak odległe jak mleczna droga, jednak wiem, że wbrew pozorom nastąpi to lada chwila. Tak więc z ciężkim sercem popakowałam ulubione pierwsze pluszaczki, pierwszą książeczkę, pierwsze śpioszki, smoczki, buciki i wszystkie wspomnienia i upchnęłam je w kuferku na najwyższą półkę w szafie, ku potomności.
To znaczy ja o tym piszę, bo o czym pisze tata tego nie wiem, bo jak go pytam odpowiada, że to męskie sprawy, a cudzej korespondencji przecież czytać nie będę.
W planach jest, że hasło do konta Munia dostanie na osiemnastkę. W tej chwili wydaje mi się to tak odległe jak mleczna droga, jednak wiem, że wbrew pozorom nastąpi to lada chwila. Tak więc z ciężkim sercem popakowałam ulubione pierwsze pluszaczki, pierwszą książeczkę, pierwsze śpioszki, smoczki, buciki i wszystkie wspomnienia i upchnęłam je w kuferku na najwyższą półkę w szafie, ku potomności.
W tak zwanym międzyczasie Munia dostał histerii tysiąc razy, a cały sentymentalny proces trwał dwa tygodnie. Nawet albumu nie udało mi się podpisać, bo uwaliłam sobie, że musi być na czarno, a Munia jeden czarny długopis zepsuł, drugi zgryzł totalnie przybierając barwy bojowe niczym GROM przed akcją, a trzeciego już nie miałam siły szukać.
Komentarze
Prześlij komentarz