W piątek ruszamy na taki niby urlop nad moje ukochane polskie morze. Standardowo zamiast się cieszyć panikuję. Wiem, że jeżeli nawet spakuje cały dom, okaże się, że i tak czegoś nie wzięłam. Moje obawy się głupie, bo jak czegoś zapomnę kupię na miejscu, ale wszystkie racjonalne myśli wypiera ta jedna siejąca panikę właśnie. Tak już mam, kocham w podróżach wszystko, poza wyruszaniem i podróżowaniem właśnie. Stresuje mnie już samo planowanie trasy oraz robienie listy tego co trzeba spakować. Wszystko przed dotarciem na miejsce spędza mi sen z powiek. Tak więc ostatnio nie dojadam nie dosypiam bo wyjeżdżam. Nie jest to nasz pierwszy wyjazd z Muniem, więc w zasadzie temat mam już opracowany. Przeczytałam chyba wszystkie zakamarki internetu i z czystym sumieniem muszę przyznać, że większość poradników co zabrać w podróż, zamiast mi pomóc, zestresowała mnie tylko jeszcze bardziej. Zawierają one całą masę oczywistych oczywistości typu, jak ruszasz w podróż przewoź dziecko w foteliku,