Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2016

Sezon na "nie wiem jak się ubrać" uważam, za rozpoczęty

Muniek chodzi do przedszkola. Uznał że jest już mega duży, w końcu ma już trzy lata, a to poważny wiek, i że da radę. Dramatu nie ma, są za to wyrzuty w stylu: "no ile można w tej pracy siedzieć", "umarłem sześć razy, mama sześć razy z nudów, a sześć to jest bardzo dużo, wiesz mama", "jak jeszcze raz będziesz tak późno to się rozpłaczę i się zapłaczę, dokładnie tak wiesz" "jezzzuuu to już chyba przesada" "no dłużej to już cię nie mogło być" (?) Zaznaczam, że nie odbieram go po 21 tylko o 13:45. Nie powiem, że nie bałam się tego jak on to zniesie. W końcu to już nie jest ciepły, przytulny, prywatny żłobeczek, tylko przedszkolna szkoła przetrwania. Do tego, gdzieś tak w połowie sierpnia, kiedy ja pijąc leniwie kawę na hamaku, planowałam jeszcze gdzieś wyskoczyć na koniec wakacji, wszystkie matki w internetach dostały już przedszkolnoszkolnowrześniowego pierdolca. Zasypało mnie postami o wyprawkach, plecakach, papciach, książkac

Trzylatek

Będzie ckliwie. Za kilka dni wielki bal. Trzecie urodziny Munia zostały już starannie zaplanowane. Oczywiście przez Munia, bo matka jego trzyma się uporczywie starej zasady, że dobry plan to brak planu, dzięki czemu nic się nie spierdoli. Munio ma już listę gości z podziałem obowiązków. Każdy już od dawna wie dokładnie co ma robić, co śpiewać oraz, że koniecznie ma dmuchać świeczki i też ma pomyśleć życzenie.  Munio wybrał również tort, niezmiennie truskawkowy, chociaż sam powiada, że tort lubi, ale truskawek nie. W prezencie dostanie "odkrywacz metalu", którym będzie szukać pieniążków w piaskownicy, a pieniążki będzie wkładać do pudełeczka, a jak ich uzbiera odpowiednią ilość to będzie mógł sobie kupić gumę, a ja nie będę mogła mu zabronić (dobrze, że nie broń, albo koks).  Koniecznie są też balony i byłoby super gdyby dostał też kolejkę drewnianą z dźwigiem, ale on rozumie, że dwa prezenty to dużo i, że jak coś to będzie bardzo grzeczny i poczeka na Mikołaja

Noż w dupę

Macierzyństwo jak wszyscy wiemy pachnie fiołkami, ciepłą kawą i generalnie upływa w ciszy i spokoju. Matka Polka ma na wszystko czas, jest zawsze uczesana, pełen makijaż robi w pół sekundy i nie wie co to dres. Nie wiem też co to stres, bo nigdy się nie denerwuje, nie krzyczy, a dziecię jej jest najgrzeczniejsze na świecie. Dziwnym trafem moje macierzyństwo odbiega nieco od tego standardu. Kocham syna mego jedynego ponad życie, ale to co mnie wyprowadza z równowagi to czasami przechodzi ludzkie pojęcie. Do tego bałagan! My ciągle robimy bałagan! Najchętniej napisałabym, że to Muniek robi ten i ten i tamten bałagan, ale niestety pomagamy sobie i razem z Mymlem, cała nasza trójka, syfi jak zespół rockowy na after party.  Przeglądam liczne blogi parentingowe. Oglądam tam sobie cukierkowe bąble, w markowych ciuszkach, w markowych krzesełkach, wpierdalające markowe marchewki z markowym avocado i koniecznie z nasionami chia. A moje nic nie je i do tego wiecznie brudne. Czytam przepi

Program 500 plus Czarnobyl i kredyt na invitro

Podejmując decyzję o dziecku, albo nie myślimy wcale, albo myślimy o wszystkim. Szkoda tylko, że nie o tym o czym powinniśmy. Targają nami rozbieżne emocje. Z jednej strony chcemy, z drugiej się boimy. Kalkulujemy czy pensja minus rata kredytu odjąć opłaty plus metraż starczy na pieluchy. Rozważamy czarne scenariusze, co by było gdyby nie starczyło i co zrobimy jak jednak starczy.  Oczywiście kalkulacje finansowe mają sens. Ale bądźmy szczerzy, kto tak na poważnie robił dziecko z kalkulatorem w ręku? Sama stoję w obliczu decyzji o posiadaniu kolejnego dziecka. O ile za pierwszym razem łatwo nie było, o tyle teraz jest jeszcze trudniej.  Po pierwsze chcąc mieć dziecko nie ważne czy pierwsze, drugie, trzecie, trzeba mieć do tego zdrowie i całą tonę cierpliwości. Jestem pokoleniem płynu Lugola. Nie mam ani zdrowia ani cierpliwości.  Przez ostatnie pięć lat byłam częściej w szpitalu niż w pracy. Miałam nawet świńską grypę. Nie żebym się chwaliła, ale w kwestii zdrowotnego

Anger Management

Z natury jestem nerwowa. No dobra dobra. Nerwowo wybuchowa do potęgi entej. Szybko się irytuję tzn. irytuje mnie wszystko i wpadam w dziki szał z prędkością światła. Nawet się nie zorientujesz o co tak faktycznie kaman, jak ja już jestem w piątej fazie wściekłości. Do szału doprowadza mnie wszystko, a już najbardziej tak zwane "bylegówno". Tłukę talerze, rzucam czym popadnie, trzaskam drzwiami i potrafię nawet trzasnąć nietrzaskającą szufladą. Pani Furia w pełnej swej okazałości sieje zniszczenie, klnie jak szewc i gdyby to było tyko możliwe, ziałabym ogniem albo spopielała wzrokiem.  Na szczęście nie zieje ani nie spopielam, bo najczęściej na linię ognia napatoczyć się musi Muniek. I tak oto ten dzielny, mały lew wpada na Panią Furię i Pani Furia dostaje apopleksji i białej gorączki bo pomimo totalnego nerwa musi spokojnym tonem 54566822123 raz powtórzyć "ubieramy się" "nie rysuj Brucia" "nie rzucaj" "podnieś to" "chodź tu do