Długo nas nie było, jednak niestety nieobecność nasza nie była spowodowana egzotyczną wyprawą do Kataru. Byliśmy tylko w Sopocie, ale nie o tym dzisiaj. Munio skończył już 14 miesięcy i przez te wszystkie w zaokrągleniu 420 dni nigdy nam nie chorował, nie miał nawet kataru. Do zeszłej niedzieli. Katar munio złapał przez telefon. Jak wiadomo dzieci lubią bawić się najchętniej tym czym nie mogą, i tak było z moim telefonem, który po starciu z Muniowymi zębami przeszedł w agonalny tryb awaryjny. Tryb ten sprawia, że telefon żyje własnym życiem dzwoni kiedy chce i sam decyduje do kogo, a dodatkowo wiadomości wyświetla tylko losowo. Złośliwość rzeczy martwych bywa okrutna. Moim zdaniem celowo ustrojstwo to, w odwecie za gwałtowne pożarcie, postanowiło się zemścić. Z racji cudnej, jesiennej pogody umówiliśmy się ze znajomymi na popołudniową herbatkę na tarasie. Jednak telefon mój, parch wstrętny przebrzydły, smsa o treści "córcia ma katar nie przyjeżdżajcie" wyświetlił m