Munia skończył właśnie roczek. Ostatnie dwanaście miesięcy było totalną jazdą bez trzymanki. Dziecko to cud, ale jeszcze większy cud to jak wszyscy przeżyją jego przyjście na świat i nie zwariują. Nam się udało. Nie pozabijaliśmy się, nie rozwiedliśmy się, a i Munia odpukać cały i zdrowy.
Na pojawienie się Muni w moim życiu pozornie byłam gotowa. Wiek odpowiedni. Sytuacja materialna i rodzinna ustabilizowana. Mąż jest. Dom jest. Pies z ogrodem też. Wózek kupiony, łóżeczko skręcone, szafa wypakowana słodkimi, malutkimi ubrankami pachnącymi obcym jeszcze wtedy zapachem dziecięcego płynu do płukania. Check listy odptaszkowane w każdym najdrobniejszym punkcie. Generalnie wychodzę z założenia, że brak planu to najlepszy plan. Jednak w kwestii narodzin potomka ogarnął mnie szał planowania wszystkiego w najdrobniejszych szczegółach. Do tego stopnia, że już na pierwszej wizycie u lekarza ustaliłam nawet datę i godzinę przyjścia Muni na świat. Wewnętrznie czułam, że muszę być przygotowana na wszystko, bo potem na nic nie będzie czasu. Plan potoczył się zgodnie z planem, zwłaszcza w swoim ogólnym założeniu, mianowicie nie wypalił. Po narodzeniu Szymona Tyberiusza czas stał się pojęciem abstrakcyjnym i towarem deficytowym. Życie potoczyło się swoim własnym torem mając w nosie moje założenia i skrupulatne check listy i okazało się być zupełnie nowym, innym życiem, z nową, inną Ja i z zupełnie nowym wyznacznikiem wszystkiego - Muniem. Jedyne co poszło zgodnie z planem to narodziny, dokładnie tego dnia i o tej godzinie co ustaliłam.
Po rocznym kursie życia po życiu, mogę śmiało stwierdzić co następuje:
- życie dzieli się na życie przed dzieckiem i na życie z dzieckiem, przy czym etap pierwszy wydaje się być jedynie odległym wspomnieniem, a etap drugi jedną wielką niewiadomą i zagadką
- ci co mówią, że nic się tak w zasadzie nie zmieni kłamią, albo nie mają dzieci, albo z założenia bredzą święcie przekonani, że pozjadali wszystkie rozumy
- dziecko zmienia absolutnie wszystko od wewnętrznych stanów depresyjno obsesyjno histerycznych na porach siusiania rodzica matki kończąc
- i nikt, ani nic nie jest w stanie nas na to przygotować
Komentarze
Prześlij komentarz