Przejdź do głównej zawartości

Nie nadaje się do miasta

Na głęboką wieś również. Tu gdzie aktualnie mieszkam jest mi bardzo dobrze i chociaż czasem z niezrozumiałą zazdrością patrzę na luksusowe apartamentowce i zamknięte osiedla nie dałabym rady tam mieszkać. Nie nadaję się do miast z trzech ważnych powodów.

Jestem aspołeczna. 

Wszystko fajnie, ale nie interesuje mnie, co gotujesz, co kupujesz, jakie gacie wieszasz na suszarce. Nie chcę słyszeć przez ścianę jak pierdzisz w wannie i kto aktualnie strzelił lub też nie gola. Kiedy lecę z siatami, psem i dzieckiem pod pachą zajebiście, że akurat właśnie wtedy naszło cię na zwierzenia i opowieści o wszystkich sąsiadach w promieniu dwóch kilometrów. Nie dziękuję, lepiej potrzymaj mi te zajebane drzwi bo nie mam przecież piątej ręki. Nie chce mi się z tobą gadać o hemoroidach cioci Stasi w warzywniaku, ani jaką ładną Tosia zrobiła kupkę. Nie interesuje mnie, że ci spod 45 ciągle się kłócą, a u Nowaków tego psa to trzeba będzie uśpić bo szczeka. No tak, przecież na takim wypasionym osiedlu o ile w ogóle można mieć psa to tylko takiego co najwyżej kota.

Jestem zła, głośna i wybuchowa.

Krzyk, płacz i tupanie nogami to standard. U mnie, nie u Muni. Do tego wystarczy byle pierdoła, a awantura gotowa. Lepiej nie drażnić lwa. Wybuchy są głośne, destrukcyjne lecz krótkotrwałe. Nie wiem nigdy, która godzina, nie przestrzegam ciszy nocnej, tłukę się garami i ganiam się byle kiedy po domu z 50 kg psem i małym dzieckiem z dzikim wrzaskiem i okrzykiem "Jak muuustangi!!!". Nie mam pantofli. Ośmielam się chodzić o dowolnej porze dnia i nocy w szpilkach. Piorę i odkurzam wtedy kiedy akurat piorę i odkurzam nie zastanawiam się czy jest to niedziela czy pierwsza w nocy. Jaram fajki w tym również o zgrozo na balkonie. Spraszam gości, lub sami się spraszają, co podnosi zwłaszcza głośność i jaranie fajek o +500. Nienawidzę jak ktoś mi mówi co mam robić, a czego nie. Jestem dorosła. Odwal się. Idź być dupkiem gdzie indziej.

Jestem chaotyczna i niezorganizowana.

Nie segreguję śmieci. Nie wiem gdzie mam parkować, a gdzie nie i nie rozumiem dlaczego moi znajomi nie mogą wjechać na teren osiedla. Skoro ich znam nie są obcy, a ty zamiast się drzeć z trzeciego lepiej zejdź, przedstaw się wtedy też już będziesz ich znał i po kłopocie. Nie kumam dlaczego na jednym trawniku wolno psu srać, a na pięciu innych już nie. Sztywne i wydumane zasady rady osiedlowej oraz niesamowite i porywające tłumy akcje rodem z "Rejsu" mam głęboko w dupie i nie nie będą z tobą sadzić żonkili, ubierać największego świerka w totalnym nigdzie przy minus stu stopniach ani też wyrywać na siłę Panu Zdzisiowi z parteru tui, bo posadził je bez planu zagospodarowania, a to przecież samowolka!

Generalnie jestem chujowym sąsiadem. Do tego jestem wścibska i wredna. Jak bijesz, psa, kota, dziecko, żonę doniosę na ciebie. Jak mnie wkurzysz, zemszczę się. Cieszcie się, że ze mną nie mieszkacie. Ja też się cieszę, że nie muszę mieszkać z wami popijając cydr pod kwitnącymi czereśniami i patrząc gdzie okiem sięgnął jak mi trwa rośnie.

Tu jest mój dom. Mogę robić w nim co chcę. Jest duży, ma wielki ogród, a Brut i Munia mają pełno miejsca do zabawy. Odkąd mam dziecko doceniam tą moją "wieś" jeszcze bardziej. Nie zamieniłabym jej na nic innego. No dobra dodałabym sobie jedynie widok z okna na morze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nosokomefobia czyli jak strach przed szpitalem może namieszać w głowie

Wiem dokładnie kiedy zaczęłam się bać szpitala. Wiem też, dlaczego tak bardzo mnie on przeraża.  Wiem też, po ostatnim pobycie, dlaczego powinnam posiadać więcej niż jedno dziecko.  Nie chodzi o to, że wolę latać do Tokio, czy budować dom oraz karierę. Mam dużo poważniejsze powody, które blokują mnie w tym temacie. Jednak muszę się nad tym zastanowić.  Muszę, żeby Munia nigdy nie został sam. Od początku 2011 roku do teraz byłam w szpitalu dziewięć razy. Wychodzi mi pobyt średnio raz na pół roku. Przeszłam w tym czasie cztery zabiegi operacyjne oraz świńską grypę i różne inne wymagające hospitalizacji przygody. Okazem zdrowia nie jestem, szczęście mi też nie dopisuje, a mój paranoiczny strach przed miejscem, w którym się cierpi i umiera sprawy mi nigdy nie ułatwia. Jednak pomimo strachu ciągle muszę wracać do tego upiornego miejsca. Wyjścia nie mam. Siła wyższa, shit happens, nic nie poradzisz człowieku. Szpital to miejsce specyficzne. Niby zakład otwarty, a jak w więzi

Urlop z dzieckiem

Muniek w sierpniu skończy dwa latka. Nie wiem jak to się stało, że z małego, giętkiego owsika wyrósł nam już na niezłego chuligana. Uparty jak osioł, dzielny jak lew. Walczy o wszystko do ostatniej krztyny cierpliwości matki swojej i generalnie lekko z nim nie ma. I takie to oto dzikie, ledwo gadające, wszystko chcące natychmiast stworzenie pojechało z nami nad morze. Urlop Muńkowi udał się świetnie, nam przydałby się jeszcze jeden. Nie był to pierwszy wyjazd z dzieckiem i nie było aż tak ciężko, ale urlopem wypoczynkowym nie można tego nazwać.  Mamo tiu Mamoooo !!! Ledwo człowiek gdzieś dojdzie, gdzieś siądzie, jeszcze dobrze nie dychnie, a tu tyle atrakcji dookoła. I już posiedziane, mamo tiu, mamo to, mamo choć, mama zobać, mamoo tam. I mamo idzie tiu i tam, i patsi tiu i tam i lata z tymi tobołami tiu i tam, a za mamą i tobołami lata tata z jeszcze większą ilością tobołów.  Toboły, wszędzie toboły. Nie wiem jak u was, ale u nas toboły to cała masa toreb, torebe

Wielkanoc jak ja nienawidzę tych świąt

Nienawidzę wszystkiego jajek, żurków, kiełbas, szynek, majonezu, sałatki warzywnej, kurczaczków, pisanek, bazi, sypiącej się suszem palmy, głupoty lanego poniedziałku i wszechogarniającej ekscytacji. Nie piorę, nie gotuję, nie myję okien, nie trzepie dywanów, nie sprzątam strychów i piwnic. Nie robię z domu jajecznej choinki i nie martwię się tym, że się przejem, albowiem ciężko przez trzy dni żyć jedynie o mazurku, którym na dodatek trzeba się podzielić. Nigdy tych świąt nie lubiłam, a od 2011 nienawidzę ich z całego serca, Okres pomiędzy 4 marca a 11 kwietnia mam całkowicie wycięty z życiorysu i radosne uniesienia w tym terminie są mi tak potrzebne jak głuchemu flet. Dla mnie ten czas to czas wielkiego smutku, czekania na śmierć i tysiąca niewysłuchanych modlitw. Czas, który dla kogoś zakończył się zmartwychwstaniem i radością, a dla mnie końcem świata i bezmiarem smutku.  O ile na punkcie Bożego Narodzenia i całego komercyjnego gówna z nim związanego mam totalnego hopla, o