Przejdź do głównej zawartości

Matka Żona Gospodyni i Orient Express

Matka Żona Gospodyni. Spokojnie to nie o mnie. No bo jakby się człowiek nie starał to się nie rozstroi chyba, że nerwowo, a to bezproblemowo w sekundę na zawołanie. Ale żeby tak na matkę, żonę, gospodynię, kochankę, kucharkę, sprzątaczkę, praczkę, prasowaczkę, za dzieckiem lataczkę no to nie ma takiej opcji.

Generalnie jutro mam urodziny. Zazwyczaj w okolicy tego dnia co roku nachodzą mnie dziwne myśli, nad sensem życia, nad tym co mam, czego nie mam, kim jestem, co robię i takie tam parapsychologiczne shity. I tak właśnie sobie siedzę i myślę i wymyśliłam, że ja to tego życia totalnie nie ogarniam. Mam wrażenie, że  w dniu narodzin Munia ktoś wepchnął mnie do pędzącego pociągu. I teraz tak sobie nim jadę, a raczej się w nim tłukę w pędzie i niewygodzie zupełnie nie wiedząc dokąd. 

Zawsze wiedziałam czego chcę i jak to osiągnąć, a teraz ... teraz to nie mam pojęcia czy prześpię noc, czy uda mi się wypić kawę, dojeść kanapkę, zrobić zakupy, wyjść na spacer, ubrać majtki, nie wiem czy zdążę umyć zęby czy może się wykąpać bo z małym dzieckiem to nigdy człowiek nie wie co się zaraz wydarzy. Lub też się nie wydarzy, bo to właśnie tak zawsze jest.

Z racji moich urodzin rodzic tata drąży temat prezentowy. Ze mną nie ma problemu, zawsze znajdę na poczekaniu milion rzeczy, które chcę mieć. Jednak to czego najbardziej pragnę muszę sprezentować sobie sama. Muszę się ogarnąć i pogodzić w końcu z tym, że moje życie już nigdy nie będzie takie jak dawniej. I muszę wymyślić jak ogarnąć Munie bo jemu chyba w tym pędzącym donikąd pociągu też nie jest zbyt wygodnie.

Dlatego mam plan na kolejny rok życia. Być idealną matką, żoną, gospodynią buhahaha nie nie nie to nie dla mnie. Ja się po prosu przesiądę z Pendolino do Orient Expresu i nasze życie wróci na właściwy tor.

Komentarze

  1. Jest 10 min po północy, dlatego ślę Ci Kochana najserdeczniejsze życzenia. Rozwijaj swój blog.. pokazuj tutaj otaczające Cię szczęście :) Doceń to jak wiele masz!

    www.MartynaG.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepszego, Dejzi :) Przede wszystkim udanej przesiadki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję z całego serca, przesiadam się, doceniam i piszę jak mi idzie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nosokomefobia czyli jak strach przed szpitalem może namieszać w głowie

Wiem dokładnie kiedy zaczęłam się bać szpitala. Wiem też, dlaczego tak bardzo mnie on przeraża.  Wiem też, po ostatnim pobycie, dlaczego powinnam posiadać więcej niż jedno dziecko.  Nie chodzi o to, że wolę latać do Tokio, czy budować dom oraz karierę. Mam dużo poważniejsze powody, które blokują mnie w tym temacie. Jednak muszę się nad tym zastanowić.  Muszę, żeby Munia nigdy nie został sam. Od początku 2011 roku do teraz byłam w szpitalu dziewięć razy. Wychodzi mi pobyt średnio raz na pół roku. Przeszłam w tym czasie cztery zabiegi operacyjne oraz świńską grypę i różne inne wymagające hospitalizacji przygody. Okazem zdrowia nie jestem, szczęście mi też nie dopisuje, a mój paranoiczny strach przed miejscem, w którym się cierpi i umiera sprawy mi nigdy nie ułatwia. Jednak pomimo strachu ciągle muszę wracać do tego upiornego miejsca. Wyjścia nie mam. Siła wyższa, shit happens, nic nie poradzisz człowieku. Szpital to miejsce specyficzne. Niby zakład otwarty, a jak w więzi

Urlop z dzieckiem

Muniek w sierpniu skończy dwa latka. Nie wiem jak to się stało, że z małego, giętkiego owsika wyrósł nam już na niezłego chuligana. Uparty jak osioł, dzielny jak lew. Walczy o wszystko do ostatniej krztyny cierpliwości matki swojej i generalnie lekko z nim nie ma. I takie to oto dzikie, ledwo gadające, wszystko chcące natychmiast stworzenie pojechało z nami nad morze. Urlop Muńkowi udał się świetnie, nam przydałby się jeszcze jeden. Nie był to pierwszy wyjazd z dzieckiem i nie było aż tak ciężko, ale urlopem wypoczynkowym nie można tego nazwać.  Mamo tiu Mamoooo !!! Ledwo człowiek gdzieś dojdzie, gdzieś siądzie, jeszcze dobrze nie dychnie, a tu tyle atrakcji dookoła. I już posiedziane, mamo tiu, mamo to, mamo choć, mama zobać, mamoo tam. I mamo idzie tiu i tam, i patsi tiu i tam i lata z tymi tobołami tiu i tam, a za mamą i tobołami lata tata z jeszcze większą ilością tobołów.  Toboły, wszędzie toboły. Nie wiem jak u was, ale u nas toboły to cała masa toreb, torebe

Wielkanoc jak ja nienawidzę tych świąt

Nienawidzę wszystkiego jajek, żurków, kiełbas, szynek, majonezu, sałatki warzywnej, kurczaczków, pisanek, bazi, sypiącej się suszem palmy, głupoty lanego poniedziałku i wszechogarniającej ekscytacji. Nie piorę, nie gotuję, nie myję okien, nie trzepie dywanów, nie sprzątam strychów i piwnic. Nie robię z domu jajecznej choinki i nie martwię się tym, że się przejem, albowiem ciężko przez trzy dni żyć jedynie o mazurku, którym na dodatek trzeba się podzielić. Nigdy tych świąt nie lubiłam, a od 2011 nienawidzę ich z całego serca, Okres pomiędzy 4 marca a 11 kwietnia mam całkowicie wycięty z życiorysu i radosne uniesienia w tym terminie są mi tak potrzebne jak głuchemu flet. Dla mnie ten czas to czas wielkiego smutku, czekania na śmierć i tysiąca niewysłuchanych modlitw. Czas, który dla kogoś zakończył się zmartwychwstaniem i radością, a dla mnie końcem świata i bezmiarem smutku.  O ile na punkcie Bożego Narodzenia i całego komercyjnego gówna z nim związanego mam totalnego hopla, o